KAMYCZKI W BUTACH
Życie to pulsacja i ruch. Cały wszechświat pulsuje i jest w ciągłym ruchu… Czas płynie… pory roku się zmieniają… Komórki naszego ciała umierają i odradzają się, a nasze neurony wysyłają impulsy nawet, gdy śpimy. Serce pompuje krew i dostarcza substancji odżywczych i tlenu do każdej komórki. A oddech – jak fala – unosi się i opada, nieustannie przynosząc witalność i życie.
Po drugiej stronie jest stagnacja. Zatrzymanie. Bezruch. Ostateczna stagnacja każdego z nas to śmierć – zatrzymanie wszelkiego ruchu.
Ale przedtem – doświadczamy też innych form stagnacji. Takich, które choć nie są ostateczne – mogą się takimi wydawać.
To momenty, gdy nasz naturalny impuls ruchu zostaje zatrzymany. Stoimy w miejscu, w którym nie chcemy być.
Czasem to miejsce wydaje się „wygodne i znajome” – jak stare, ulubione buty… z kamyczkiem w środku.
Możemy udawać, że to nic, że się przyzwyczailiśmy. Ale on nadal tam jest. I z każdym krokiem nas kuje. Aż w końcu znieczulamy stopę, by go nie czuć…
Może wykonujesz zawód, który nie jest „Twój”? Może chcesz być kimś innym niż tym, kim się stałaś(eś)? Może jesteś w związku, który nie daje Ci tego, czego potrzebujesz? Może czujesz się w nim samotna(y)?
Czujesz, że utknęłaś(eś) – i nie wiesz, co zrobić. A może… wierzysz, że nie da się już nic zmienić?
– „Jest za późno…” – „Jestem za stara(y), za słaba(y)…” – „Będzie tylko gorzej…”
To głos lęku.
I wtedy zostajemy. Nie robimy nic – bo to wydaje się bezpieczniejsze. Zanurzamy głowę w piasek. Czekamy… Na cud. Na nowy rok. Na wiosnę. Na „po pandemii”.
A kamyk nadal jest.
Nie pozwalamy sobie poczuć bólu, ani uczuć, które za nim stoją: Lęku, smutku, złości…
Bo gdybyśmy poczuli – nie moglibyśmy już dłużej czekać.
Musielibyśmy działać.
Więc znieczulamy się.
Ale cena jest wysoka. Każde odcięcie od siebie – to mała śmierć za życia.
Kurczymy się w ciele, żyjemy w napięciach, których lekarze nie umieją wyjaśnić, zamyka nas samotność, chłód emocjonalnego wycofania. Umieramy powoli… schowani bezpiecznie za murami, które sami zbudowaliśmy.
A kamyczek nadal tam jest. Po coś. Czeka, by go zobaczyć. Uznać. Ukochać. I może… zamienić w kamień szlachetny?
Gdy wody naszego życia mętnieją, warto zapytać:
Dlaczego umieram za życia? Co mogę zrobić, by moje życie znów popłynęło?
A Ty? Czego potrzebujesz dla siebie? Podziel się ze mną w komentarzach.
P.S. Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się na newsletter i polub moją stronę na Facebooku: 👉 Psyche i Soma | Facebook
Dodaj komentarz